niedziela, 27 grudnia 2015

Pojechałem do Dover. W zasadzie nawet nie wiem czemu... być może fakt ze w Londynie czułem ta bliskość natury... Nie mam pojęcia. Po prostu pomyślałem miasto portowe. Woda. Tak to będzie to. Dojechałem do Dover pierwsze co zrobiłem to siedząc na brzegu białej kredowej skały czytałem Króla Leara. Szekspir. Tak to jest genialny pisarz. To jak pięknie opisuje życie. Ze ja tak nie potrafię... tylko dlaczego musi być aż taka przepaść między życiem moim w miarę normalnym A tym jakże cudownym opisanym w książce. Ehh co to by było za życie... czytając zdałem sobie sprawę ze robi się już naprawdę ciemno więc postanowiłem przejść się do Willi Włoskiej. Pierwsze co tam zobaczyłem to oszałamiająca kobieta. Miała na imię Wioletta. Zakochałem się. Jednak postanowiłem wziąć sobie do serca radę dozorcy i zdobyć ja pieniędzmi. Okułem konia w złote podkowy wszystko zrobiłem dla niej. Zakochała się. Wiedziałem ze pieniądze czynią cuda. Postanowiliśmy razem wyjechać. Jednak gdy mój koń zgubił ostatnia podkowę wtedy tez ja zgubiłem miłość.. Wioletta odeszła. I zaczynałem  z powrotem rozumieć ze może jednak pieniądze nie są wszystkim...


2 komentarze: